Tajlandia
Tajlandia ani Azja do tej pory nie należały do miejsc naszych marzeń. Bliższe są nam Kanary czy Karaiby ze względu na muzykę czy język, dlatego decyzja o wyjeździe w innym niż zazwyczaj kierunku była mocno spontaniczna. Podjęliśmy ją w niespełna kilka dni.
Wybraliśmy ofertę biura podróży Itaka - hotel w mieście Ao Nang, prowincji Krabi. Jednogłośnie wszyscy odradzili nam korzystanie z oferty all inclusive, bo przecież nie ma nic lepszego niż próbowanie tajskich specjałów prosto z ulicy. Trzeba przyznać, food street należą do smacznych, tylko najlepiej nie przyglądać się zbytnio, jak jedzenie jest przygotowywane czy przechowywane. Na pewno jest świeże, ale nasz sanepid nigdy by tego nie dopuścił do użytku. Wbrew wszystkiemu, to nie uliczne jedzenie spowodowało choroby u A. czy M., a po prostu odmienna flora bakteryjna. Mimo że jedzenie w Tajlandii jest naprawdę smaczne, po tygodniu każdy marzył już o czymś europejskim :)
Kto boi się ogromnej wilgotności w Tajlandii, może być spokojny. Pierwsze wyjście z hotelu po kilkunastogodzinnej podróży było męczące, sama myślałam, że nie dam rady funkcjonować. Po 2h snu wszystko przeszło i można się było sycić tylko pięknem tego kraju. A tych wszystkich, którzy patrzą na pogodę w listopadzie czy w grudniu w Tajlandii i obawiają się, mogę uspokoić. Jeden dzień padało 2h, w pozostałe, jeśli padało, to po kilka czy kilkanaście minut i nigdy nie zastał nas deszcz na żadnej wycieczce :)
A co robiliśmy przez prawie dwa tygodnie? Relaksowaliśmy się na czterech wycieczkach oraz trzech wyprawach we własnym zakresie, a resztę czasu spędzaliśmy na basenie czy snując się po plażach :)
O naszych wyprawach już niebawem w kolejnych wpisach :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz