BANER_SLIDER

Phi Phi

Pierwszą naszą wycieczkę z biurem podróży Itaka oraz z rezydentką panią Karoliną (jedną z najlepszych, jakie kiedykolwiek spotkaliśmy - kompetentna, pełna energii i zakochana w Tajlandii) odbyliśmy na wyspy Phi Phi. Dla jednych must have, dla innych przereklamowane, których nie warto oglądać. My jednak należeliśmy do pierwszej grupy osób. Wyspy Phi Phi można podzielić na Phi Phi Don czyli duża oraz Phi Phi Leh - mała i niezamieszkała. 5 - silnikową łodzią motorową najpierw dotarliśmy na przepiękną wyspę Bamboo. Przejrzysta, cieplutka i spokojna woda zachęcała do morskiego szaleństwa.














Dla chętnych był czas na snurkowanie, a potem dalszy rejs w kierunki Phi Phi małej i chyba najbardziej znanej plaży Maya Bay. 




Po dopłynięciu trochę przeraził mnie nadmiar łódek i ludzi na plaży, jednak mieliśmy to szczęście, że z każdą minutą łódki odpływały, a plaża była niemal całkowicie dla nas. To właśnie tutaj był kręcony słynny film z Leonardem Di Caprio - „Niebiańska plaża”. Na potrzeby filmu na plaży zostały posadzone palmy, jednak dzisiejszy widok totalnie nie przypomina tamtego. W 2004 roku, gdy przeszło tsunami, w Tajlandii najbardziej ucierpiały właśnie wyspy Phi Phi, stąd też brak rafy koralowej. Plaża Maya, moim zdaniem, należy do jednej z najpiękniejszych - tak miękkiego piaseczku chyba jeszcze nie widzieliśmy, a woda nie tylko ciepła (to w Tajlandii akurat norma), to stosunkowo płytka i spokojna, idealna również dla dzieci. 
 







Resztę dnia spędziliśmy na zamieszkałej Phi Phi Don i w zatoce Tonsai. I szczerze muszę powiedzieć, że może to zmęczenie słońcem i wodą, ale nawet nie miałam ochoty wyciągnąć aparatu, by uwiecznić to miejsce. Zatłoczone przez napływające łodzie, wydzielone malutkie miejsce do pływania, gdzie oczywiście panna A. nie chciała wyjść z wody :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz