Dominikana to kraj, który chciałam
zobaczyć od kilku lat. Dzięki M. poznałam rytmy bachaty i salsy,
a to zaczęło mnie ciągnąć w stronę Karaibów. Cały czas
wahałam się ze względu na Anielkę, nie wiedząc, czy wytrzyma tak
długą podróż, ale w końcu postanowiliśmy zaryzykować.
Z Warszawy duży niebieski samolot
Tui zabrał nas bezpośrednio do Punta Cana. Niespełna 12h minęło
naprawdę bardzo szybko. Może śmiesznie to brzmi, ale dłużyły
mi się pierwsze 3h, a potem już zleciało. Aniela w drugiej połowie
lotu zaczęła zaczepiać pasażerów i pomimo nocnego wyjazdu z
domu, w samolocie spała tylko ok. 2h.
Już na lotnisku powitała nas
ogromna wilgotność , tropikalny deszcz (na szczęście pogoda nijak
miała się do tej zapowiadanej w prognozie, bo deszczu ogółem było
bardzo mało) i przedziwne lotnisko pełne chaosu. Dotarliśmy
Wybraliśmy hotel z sieci Riu. Choć
nie był pięciogwiazdkowy, nie wiem, czego jeszcze można więcej
oczekiwać? Dobre jedzenie, czysto, kilka kroków do plaży , jeśli
ktoś lubi - animacje w ciągu dnia i wieczorem zapewniały dodatkowe
atrakcje.
Sama Dominikana to chyba najbardziej
roztańczony kraj, jaki widziałam. Melodie salsy, bachaty i
merengue napływały z każdej strony. Oni już chyba od urodzenia
potrafią tańczyć merengue
Uśmiechnięci,
przyjaźni; choć na plaży wielu próbuje coś sprzedać, to nikt
nie jest nachalny. Dominikana to raj na ziemi: idealnie biały piasek
, ciepłe morze (choć podobno trwają spory, czy w tym miejscu to
już morze, czy jeszcze ocean? - fale dość spore),
charakterystyczne powykrzywiane palmy, po których wspinaczki
sprawiały radość nie tylko Anielce.
Spędzaliśmy nasz urlop na błogim
lenistwie. Jeden dzień na plaży, drugi na katamaranie, który
zawoził nas na do kolejnego zaczarowanego miejsca. Tego typu
wycieczek jest tam naprawdę wiele i każdy znajdzie coś dla siebie.
Warto jednak kupować wycieczki w lokalnych biurach - są znacznie
tańsze i niosą ze sobą sporą dawkę adrenaliny ;) My popłynęliśmy
na wyspę Saonę (wpis TU), Catalinę , zwiedziliśmy miasteczko La
Romana, a ja popływałam z delfinami
Jeżeli kiedyś jeszcze uda nam się
polecieć tam kolejny raz, czeka na nas Santa Domingo (4h jazdy
autokarem w jedną stronę) oraz Samana i przepiękny wodospad.
Niestety, końcowy odcinek trzeba pokonać konno, a nie można zabrać
dziecka razem na jednego konia, więc Aniela musi podrosnąć.
rzeka Chavon
La Romana
uliczny fast food ;)
droga na Catalinę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz