Dzisiejsza
jesienna niemal aura za oknem pierwszy raz mnie cieszy. Taki dzień sprzyja, by w końcu usiąść i napisać coś nowego. Zdjęcia czekają już od ponad tygodnia. Nie ma
ich za wiele, ponieważ aparat odmówił
posłuszeństwa i robienie zdjęć zostało
mocno utrudnione.
W każdym
razie ostatni długi weekend spędziliśmy na Słowacji. Tatry słowackie lubię
nawet bardziej niż nasze - mniej tam komercji i nie ma takiego tłumu ludzi jak
u nas.
Spędziliśmy tam
dni bardzo aktywnie, od rana do nocy z
masą atrakcji. Anieli chyba najbardziej podobało się „zdobycie” góry Chopok ( 2024 m npm. ). Wjazd trzema rodzajami
kolejek sprawił jej niesamowitą frajdę. Mama na kolejce krzesełkowej przeżyła więcej strachu (uraz od dziecka), a ona cieszyła się, że jest jak na karuzeli :) Była też jaskinia z 900 schodami do przejścia, wodospady
w Luckach i miasteczko Vlkolinec.
Oczywiście szaleństwo w ciepłych basenach
to niemal obowiązek na tamtych terenach. Do tego przemiłe towarzystwo (dziękujemy wszystkim razem i każdemu z
osobna) i weekend można uważać za bardzo udany :)
ale humor szybko do mnie wraca :)
Myszki trzy i super zgrabna Mama:)
OdpowiedzUsuńA dziękuję bardzo :) A myszek to nam przybywa w tempie błyskawicznym ;)
OdpowiedzUsuńMma to by mogła troszkę przytyć, bo ma nóżki jak patyczki. córa zaraz mamę przegoni.
OdpowiedzUsuńGdyby tylko dało się przytyć w tych miejscach, gdzie by się chciało... choć w gruncie rzeczy należę do tej mniejszości, która dobrze czuje się we własnym ciele :) A Aniela tak samo drobna jak mama, więc raczej szybko mnie nie przerośnie, choć mam nadzieję, że kiedyś owszem :)
OdpowiedzUsuń