Miał być wpis o sukience: pięknej łączce na granatowym tle z zielonymi
guziczkami. Niestety, jak to bywa, życie
i dzieci często weryfikują nasze plany :)
Zatem będzie o Anielce, która nie jest typową dziewczynką
kochającą róż, Barbie czy księżniczki :)
A wszystko zaczęło się dawno, dawno temu ;)
Tak, właśnie tak –
zawsze wiedziałam, że chcę być mamą i że
ma to być jedno dziecko. Sama mam
siostrę, ale jakoś tak może egoistycznie „ono” miało być jedno. Radość , gdy dowiedziałam się, że
w moim brzuszku
rozwija się dzidziuś, była nie do opisania! Zrobiłam 4 testy ciążowe, zanim w końcu
uwierzyłam i poszłam do lekarza. Ciąża… najpiękniejszy i najbardziej magiczny
czas w życiu ( chyba po studiach, to najlepszy etap ). Czy to będzie chłopak
czy dziewczynka, było mi obojętne, za to
tatuś wyczekiwał synka, więc wieść o córci nieco zbiła go z tropu. Szybko na szczęście zreflektował się, przeprosił kwiatkiem i razem już wyczekiwaliśmy Anielci. Ja oczywiście snułam plany, marzenia, jaka ona będzie? Piękna, mądra, z kucykami i w sukience :) 9 miesięcy małej mamy z wielkim brzuszkiem i na świecie pojawiła się ONA. Anielka od pierwszych dni pokochała
mamusine i babcine rączki i przez
pierwsze 3 miesiące dała nam nieźle popalić, ale czas leczy wszystko, człowiek
zapomina i ma tylko te dobre wspomnienia :)
Jak mały Tuptuś stanął na nóżki, zaczęłam ubierać ją w sukieneczki.
Niestety, kiedy tylko nauczyła
się wyrażać swoje zdanie, zaczęła protestować przeciwko rajstopkom czy „nie takim” ubrankom. I tym sposobem zaczęła ograniczać mamę w
kwestii jej ubierania. W ostatnie wakacje sprzeciwiła się sukienkom, na główce mogły być tylko dwa warkoczyki lub dwa kucyki. Nie było
mowy o jednym czy pięknych koronach. Najładniejszy kolor to zielony, a lalki już
dawno zostały pochowane. Pierwsze co robi, wchodząc do domu, to ściąga skarpetki
i rozczesuje włosy. Im bardziej splątane w domu, tym lepsze ;) Taka to cała
ona :) Przekochana indywidualistka :)
Chciałam, aby była pięknie ubrana na wyjazd rodzinno - rekreacyjny. Niestety - łzy jak grochy leciały, były krzyki i próby rozerwania sukienki. Już miałam odpuścić, gdy tata nie wytrzymał i wyszedł z domu, a dziecko tak się wystraszyło, że zostanie samo, że nawet zgodziła się na tą sukienkę. Humor jednak jej nie dopisywał i nie było mowy o ładnych zdjęciach. Za to w restauracji ściągamy płaszczyk i co?... mama, tak zaoferowana, aby dziecko w końcu wystąpiło w sukience, ze metki nie odcięła... Ależ wstyd :( Chociaż mam nadzieję, że to ja pierwsza zobaczyłam, a nie siedzący wokół ;) Oczywiście jak tylko zjadła obiad, poprosiła, abym przebrała ją w spodnie :D
sukienka zara TU
beret TU
płaszczyk Mayoral (allegro)
Po tej sobocie już wiem, że w naszej garderobie nie ma (przynajmniej
obecnie) miejsca na sukienki. Nie mam przecież sumienia patrzeć, jak ją to męczy, a ona protestuje. Dziecko, które bardzo rzadko
płacze, zanosi się łzami na widok
sukienek i spódniczek. Lepiej, aby to mnie ściskało w środku, gdy patrzę na te wszystkie dziewczynki pięknie
poubierane czy na śliczne wystawy
sklepowe. Mogę tylko mieć nadzieję, że minie jej etap buntu sukienkowego i
kiedyś, tak jak ja, będzie je uwielbiała :)
płaszcz szyty na miarę lofju
A kiedy kilka dni temu pralka podarła mi rękaw w nowiutkiej sukience, Anielka stwierdziła z ulgą: "Dobrze, że to nie moja." :D
A kiedy kilka dni temu pralka podarła mi rękaw w nowiutkiej sukience, Anielka stwierdziła z ulgą: "Dobrze, że to nie moja." :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz